Polskie obligacje ze znacznie wyższym oprocentowaniem od greckich

Od czerwca 2019 roku, rynki finansowe uznają nasze papiery dłużne za bardziej niepewne od tych wypuszczanych przez Grecję. Jednak ta różnica nie była skrajnie wysoka. Udało nam się nawet chwilowo wyprzedzić Greków w drugim kwartale 2020 roku. Teraz jest jednak znacznie gorzej.

Wojna odbija się na ocenie polskich finansów

Ocena polskich obligacji posypała się na początku tego roku, gdy wielkie podmioty obracające długiem państw zdawały się uwierzyć, że w tej części świata rozpocznie się konflikt zbrojny. Nie uderzyło to tylko w nas, ale w wiele innych państw również. Dla przykładu (grudzień – luty – kwiecień):

Hiszpania – wzrost z 0,6% do 1,1% do ok 2%

Niemcy – wzrost z -0,2% do 0,2% do 0,9%

Francja – wzrost z 0,2% do 0,6% do 1,5%

I tu tytułowe przykłady:

Grecja – wzrost z 1,3% do 2,5% do 3,4%

Polska – wzrost z 3,7% do 4,1% do 6,4% (!!!)

Szczególnie widać jak odbiło się na nas samo rozpoczęcie wojny z Ukrainą przez Rosję. Rynek uznał, że jako kraj sąsiedni i będący w bardzo złych relacjach z Moskwą, jesteśmy najbardziej podatni na turbulencje ekonomiczne. To dotyczy tak cen ropy naftowej, gazu ziemnego, jak i dalej – obniżenia wartości naszego transportu, czy nawet liczby pracowników dostępnych na naszym rynku, po wyjeździe ukraińskich mężczyzn.

ZOBACZ TEŻ: Jakie są powody inflacji?

Strefa Euro odbudowała grecką zdolność kredytową

O ile na początku pojawiały się różne opinie, tak po czasie sprawdza się stara prawda o kapitalizmie. Społeczeństwo by się rozwijać, musi mieć możliwość kredytowania swoich pomysłów. Grecy byli o krok od niewypłacalności blisko 10 lat temu, ale ostre cięcia i pomoc Europejskiego Banku Centralnego, pozwoliła im dalej wzmacniać swoją gospodarkę i nie pozwolić na marazm. Ten zdecydowanie by nastąpił i został z nimi na dłużej. Bankructwo nie powinno było być nigdy brane pod uwagę. Koło bankructw Argentyny nie zatrzymuje się do dziś, a ich inflacja wyniosła w tym roku w marcu nawet 55% rok do roku. Co kilka lat wpadają w recesję i gdyby w sposób prosty po prostu dodawać i odejmować ich wzrost gospodarczy od 2012 do 2018 roku (włącznie), to ten wynosiłby około -0,3%. W 2019 roku trend się pogłębił, ponieważ pierwszy raz od 2013 nie nastąpiło odbicie, a w 2020 dobiła ich pandemia.

Gdyby zliczyć Grecję, to sumarycznie mogliby być w gorszym miejscu, ale od 2017 roku pojawił się u nich stały wzrost aż do pandemii. To pokazuje, że przetrwali najgorsze, ich gospodarka poobijana osłabiła się cięciami, ale mogą z nadzieją patrzeć w przyszłość. Nadzieją, której zdecydowanie brak dla Argentyny.

Grecy w pierwszym odruchu nie chcieli się pogodzić z sytuacją i wybrali skrajnie lewicową Syrizę. Jednak gdy ta wbrew zapowiedziom nie znalazła magicznego środka, odsunęli od władzy tą populistyczną i rozdawniczo nastawioną partię, stawiając na członka EPP – Nową Demokrację (Néa Dimokratía).

Co z tego wynika dla Polaków?

Sytuacja ma swoje plusy i minusy, choć te ostatnie są znacznie silniejsze. Podwyższenie oprocentowania obligacji, to przede wszystkim większy koszt ich spłaty za 10 lat. To powinno dziś oznaczać przede wszystkim obniżenie deficytu i próbę spłacania długu, zamiast choćby rolowania go po obecnych cenach. Obniżenie deficytu, to w praktyce ograniczenie wydatków państwa, czyli mniejsza ilość pieniędzy na rynku, co przyhamuje wzrost gospodarczy, który w ostatnich latach coraz silniej składał się z działalności państwa. Może też do tego nie dojść, a ktoś uparty stwierdzić, że inni będą się tym martwić za 10 lat. To byłoby jeszcze gorsze, ponieważ wtedy naprawdę wysoki procent budżetu będzie musiał iść na spłatę obecnie zaciąganych długów.

Plusy są indywidualne, to znaczy prędzej opłaca się dziś kupić te obligacje, niż wkładać pieniądze na lokatę. Co więcej to jest stałe oprocentowanie roczne, więc za 10 lat wyjmiemy na pewno prawie 170% ich obecnej sumy. Tylko jak wiele z jej wartości zje nam inflacja? Jeśli towary i nieruchomości dalej będą drożeć, to realnie wydanie dziś tych pieniędzy w kierunku inwestycji, jest lepszym wyborem niż zakup obligacji

Dodaj komentarz