Makroekonomia – demografia na świecie i jej ogólne wpływy na ekonomię

Aktualne dane demograficzne dotyczące Polski powodują duże obawy co do nadchodzącej przyszłości. Wobec określonych zagrożeń, trzeba podejmować odpowiednie rozwiązania, ale w tym konkretnym przypadku strach przed nimi paraliżuje klasy polityczne w większości państw. 

Polska na tle świata

Obecnie różne dane wskazują, że dzietność na jedną kobietę (standardowa miara przedstawiania demografii) wynosi w Polsce około 1,5 dziecka. Zastępowalność pokoleniowa następuje przy 2. dzieci. Jest to jeden z niższych wskaźników w Europie, ale nie odbiegamy w tym względzie mocno od większości państw. W Niemczech to 1,6. Taki sam współczynnik osiągają Węgry, Holandia, Belgia, czy Litwa. Lepszymi  wynikami mogą pochwalić się między innymi Rumunia, Francja, czy Dania, gdzie dochodzi on do 1,7-1,8 dziecka na kobietę. 

Najgorsze wyniki osiągają kraje południa: Malta – 1,2. Cypr, Włochy i Hiszpania – 1,3. Tuż przed nimi są Portugalia i Grecja – 1,4. Taka korelacja, daje asumpt do uznania, że po przekroczeniu pewnego poziomu życia, wzrost narodzin nastąpi z dalszą poprawą, a zatrzyma się wraz z jego spadkiem lub nastąpieniem kryzysu. 

ZOBACZ TEŻ: Dlaczego aktualne kursy walut są tak wysokie?

Ważne jest oddzielenie krajów, które nigdy do takiego poziomu życia nie doszły, ponieważ wysoka płodność społeczeństwa zachodzi głównie w państwach najuboższych. Jest to też wynik niskiego poziomu wolności kobiet, czy dostępu do antykoncepcji. Myliłby się jednak ten, kto uważa, że kraj rozwinięty może wzmocnić rozrodczość poprzez bardziej konserwatywną politykę społeczną państwa. Cypr, Malta i Polska mają znacznie bardziej konserwatywne podejście w wielu kwestiach, niż Holandia, Szwecja, czy Dania. Przy czym nie jest to tak mocny wpływ, jak kwestii finansowych, na co dowodem jest liberalna seksualnie Hiszpania z niskim przyrostem ludności (de facto obniżeniem jej ilości). 

Afryka “rośnie”

Państwa najbiedniejsze, są w czołówce tych, w których rodzi się najwięcej dzieci. W pierwszej dziesiątce w wielu badaniach występują głównie kraje afrykańskie, takie jak Niger (6,8 – !), Nigeria (5,3), Czad (5,6), Somalia (6), czy Burkina Faso (5,1). Warto tu wspomnieć, że dane różnią się od siebie tym mocniej, im mniejsza jest kontrola ośrodków pozarządowych nad procesami społecznymi.

Najlepiej ilustruje ten problemem przykład chiński. Część ekspertów zaczęła podważać, że Chiny mają obecnie 1,4 miliarda ludności. Podnoszą się głosy, że wyciekające dane, a także określony sposób prezentowania obecnych oficjalnych, wskazuje bardziej na poziom 1,28 mld ludzi. Różnica, to ponad trzykrotność liczebności mieszkańców Polski, liczba prawie tak duża jak ludność Rosji i przekraczająca tą Iranu, czy Egiptu.

Chiny w odwrocie

Aby zacząć zbliżać dane oficjalne z danymi, które zostały niedawno pozyskane nie od rządu chińskiego, ten może zastosować specyficzną taktykę. Taką taktyką może być obecnie zaniżanie liczby urodzeń i zawyżanie liczby zgonów. Władza autorytarna zawsze obawia się buntu, więc nie może pozwolić sobie na podważenie swojej wiarygodności. To z kolei powoduje, że ciężko jest ocenić dane napływające z takich państw. 

Chiny posiadają szereg problemów, który i tak mógłby spowodować obniżenie się liczebności ludzi, jednak nie sposób określić, czy to właśnie to jest tego powodem. Zależnie od źródeł, rozpiętość jest bardzo duża, podobnie jak sam spadek nabrał w ostatnich latach bardzo wysokiego tempa. Większość źródeł mówi, że Chiny od 1990 roku spadały z poziomu około 2,3 do około 1,6 urodzonych dzieci na kobietę na początku wieku. Obecnie dane rozchodzą się dość mocno i widać bardzo duże różnice wartości w latach 2019-21. Te są od 1,7 dziecka na kobietę, przez 1,4 aż po dramatyczne 1,1. Liczba żywych urodzeń na 1000 osób w ostatnich latach miała spaść z 14 do 10, a według innych źródeł nawet 7. 

Powyższe przypadki nie będą bez konsekwencji dla społeczeństw. Starzenie się społeczeństwa wymusi drastyczne zwiększenie nakładów na Ochronę Zdrowia, podwyższanie składek ubezpieczeniowych, wieku emerytalnego i napływ migracji. Wszystkie te efekty są odbierane przez rządy wręcz panicznie. Społeczeństwa silnie oponują wobec dwóch ostatnich, a przy tym nie chcą słyszeć, że za to pierwsze miałyby odpowiadać wyższe składki zdrowotne. To wydaje się jednak nieuniknione i będzie głównym elementem podwyższania kosztów pracy także w Polsce w kolejnych latach.

Dodaj komentarz