Jak słabnąca demografia wpływa na ekonomię?

Nie jest niczym nowym, stwierdzenie, że Polaków w kolejnych latach będzie coraz mniej. Obecnie ten trend jeszcze silniej widać w Chinach, która prawdopodobnie przebijają w dołowaniu tej statystyki nawet Koreę Południową i Japonię. 

Czy ZUS sobie poradzi? 

ZUS opiera się na ilości pieniędzy, które napłyną do niego z rynku pracy. Tak długo, jak utrzymuje się znacząco wyższa liczba pracujących od emerytów, jest go stać na wypłacanie świadczeń. Jeśli jednak trendy się utrzymają, obecna stopa życia emeryta będzie ulegać znaczącemu pogorszeniu. Obecnie jesteśmy w momencie, w którym powinno się wprowadzać rozwiązania na kolejne dekady. Ostatnie lata, były boomem gospodarczym. Świat zaczął powolne odbijanie od ok. 2013 roku, by wejść w czas wysokiego prosperity w latach 2015-2019. Po tym nastąpiła pandemia, ale rządy wypuściły na rynek mnóstwo gotówki ratującej przedsiębiorców. To, zależnie od innych działań rządu spowodowało mniejszą (Francja, Holandia) lub większą (Polska, Węgry) inflację. Ważnym jest by zauważyć, że na przykład państwa bałtyckie choć mają podobną inflację do Polski i Węgier, to ich stopy procentowe są na o wiele niższym poziomie.

Gdyby przy obecnym, niskim bezrobociu, wprowadzić wyższy wiek emerytalny, ZUS mógłby sfinansować osłony dla osób z okresu przejściowego (dla osób, które już wpłaciły swoje pierwsze składki). Kolejne pokolenia wchodząc na rynek pracy, od początku wiedziałyby, że będą musiały pracować do 67., czy 70. roku życia. Ludzie żyją coraz dłużej, a rodzi się nas coraz mniej, więc realnie inne opcje są tylko półśrodkami.

Alternatywne rozwiązania

Teoretycznie państwo może próbować budować inne systemy wsparcia dla emerytów, którzy będą dostawać tzw. głodowe emerytury. Tym może być dodatkowe finansowanie budżetowe. Mowa tu jednak o dziesiątkach miliardów złotych przy już obecnym poziomie cen i wydatków. To by oznaczało konieczność podwyższania wielu podatków – od PITu przez CIT, aż po VAT. Jednocześnie opodatkowanie firm i zysków z pracy, nie może spowodować bezrobocia, bo to pracujący utrzymują emerytów. Tu warto zaznaczyć, że tak naprawdę nie ich, a dłużny wobec nich ZUS – emeryci na swoje świadczenia zapracowali wcześniej. 

ZOBACZ TEŻ: Co warto wiedzieć o makroekonomii?

Można też wprowadzić system jednej, stałej emerytury minimalnej. Aby tego dokonać, kolejne osoby wchodzące na rynek pracy musiałyby mieć skasowaną składkę emerytalną i wprowadzony znacznie wyższy PIT. Wyższy, właśnie o wysokość tej składki. Wywołałoby to jednak ogromne napięcie społeczne, bo de facto oznaczałoby pozbawienie praw emerytalnych, bez jakiegokolwiek obniżenia kosztów pracy. W praktyce, jeśli X płacił 1000 zł na ZUS, to budowało mu to przyszłą emeryturę. Teraz ten 1000 zł płaciłby w podatku i to państwo w przyszłości decydowałoby jaki poziom już nie emerytury, ale świadczenia socjalnego, otrzyma ta osoba. Jednocześnie nie miałaby ona swojego konta, ani żadnych realnych praw, bo płaciła podatek, a nie składkę. 

Opór społeczny i jego efekty

Sprzeciw wobec któregokolwiek z tych rozwiązań jest bardzo silny. Społeczeństwa oczekują, że będzie miała miejsce jedynie poprawa warunków bytu, niezależnie od czynników obiektywnych. To z kolei zatrzymuje rządzących przed takimi działaniami. Każdy polityk, także ten w kraju autorytarnym, potrzebuje poparcia społecznego. Tym samym z uwagi na osobisty interes, partie polityczne nie chcą dokonywać takich zmian, a nawet są gotowi je cofać. W praktyce oznacza to zgodę na pośrednie rozwiązanie numer dwawsparcie budżetowe, ale za cenę przejadania wzrostu PKB. Wszystkie dodatkowe środki, będą przeznaczane na kwestie emerytalne. W zamian za to coś innego będzie trzeba obciąć. Ucierpią na tym kwestie najmniej widoczne: inwestycje, edukacja, czy potencjalnie Ochrona Zdrowia (podwyższając PIT kosztem składki zdrowotnej). Podobna droga jest jakimś wyjściem, ale działać będzie tylko w czasach wzrostu gospodarczego. Jego brak, przy wystąpieniu jakichkolwiek większych problemów (wojna, pandemia) spowoduje presję na zadłużanie się i dalsze obniżanie poziomu wszelkich innych usług państwa. 

Przy wszystkich tych problemach, należy wykluczyć bankructwo ZUS. Żadna partia, która chce wygrać wybory na to nie pozwoli. Prędzej – zależnie od poglądów ich wyborców – zmniejszy armię o połowę lub zwiększy limit uczniów w klasach dwukrotnie, niż zdecyduje się na gniew rosnącej grupy demograficznej, która by to odczuła.

Dodaj komentarz