Inflacja – jakie są jej powody?

Wzrost cen zauważalny jest czasami z dnia na dzień. Największym problemem jest jednak fakt, że wynika ona z bardzo wielu przyczyn i kiedy jedna zaczyna ustępować, pojawia się kolejna. Czy warto teraz inwestować w rozwój swojej firmy? Biorąc pod uwagę jak szybko pieniądze tracą na wartości, jest to wręcz wskazany moment był teraz podjąć działanie wzmacniające jej produktywność. Mały kredyt nie musi być dla nas takim problemem, jak to, że nasze obecne środki za dwa-trzy lata mogą już nam nie pozwolić na kolejne inwestycje. Tu pojawia się pytanie: „Czy ta inflacja jest przejściowa? Czy grożą nam jej kolejne fale?”

Inflacja, a wojna

Obecne wydarzenia za naszą wschodnią granicą walnie przyczyniają się wzrostu cen. Podstawową kwestią jest niepewność wobec nadchodzących cen energii. Gaz i ropa w Europie pochodzą głównie z Rosji, więc brak możliwości zapłacenia za nie (sankcje na rosyjskie banki) mógłby spowodować krach na rynkach i masowe podniesienie kosztów produkcji. Nawet jeśli Polska zabezpieczy się przed tymi problemami, to takie kłopoty w Unii Europejskiej uderzą także w nas.

Inflacja, a klimat

Kwestia ocieplania się klimatu jest już dla nas kosztem, choćby z uwagi na większe wydatki państwa na pomoc osobom dotkniętym tragicznymi wichurami. Każdy zauważa kolejne zmiany w pogodzie, które kiedyś uznawalibyśmy za wyjątki. To przyczynia się do następowania susz, które stały się w Polsce normą. Przez to obniża się suma plonów i zwiększa koszty ich zbiorów.

Walka z ocieplaniem się klimatu też nie jest tania i wymusza transformację energetyczną. Jej koszty, automatycznie również odbiją się na cenach w sklepach.

ZOBACZ TEŻ: O czym należy pamiętać, podpisując umowę leasingu?

Inflacja, a covid

Walka z pandemią wymusiła ograniczenia w przemyśle i handlu. To z kolei doprowadziło do konieczności ogromnych zastrzyków pieniędzy w gospodarkę, by nie doszło do fali upadłości. Masowe zadłużanie się, które w swojej formule jest de facto równoznaczne z tak zwanym „dodrukiem pieniędzy”, napompowało zeszłoroczną inflację. Jeśli sytuacja pandemiczna by się na stałe uspokoiła, takie ruchy nie będą konieczne i inflacja powinna zacząć spadać. Oczywiście tutaj mowa tylko o tym jej aspekcie. Pamiętać też trzeba, że nie można ani stwierdzić, że nie nastąpią kolejne fale covida (w tym groźniejszych odmian), ani że za chwilę nie pojawi się nowa choroba o zasięgu globalnym.

Inflacja, a węgiel

Węgiel wciąż jest surowcem, który służy także w Europie. Nasze połączone rynki, są tym samym w dalszym ciągu zależne od jego ceny. Do tej pory używanie węgla było ogólnie rzecz biorąc opłacalne finansowo, ale fatalne dla naszego zdrowia i środowiska. Jednak pod koniec zeszłego roku wszyscy ci, którzy musieli dokupować go zimą, silnie odczuli to w swoich kieszeniach. Ceny „czarnego złota” poszybowały na rynkach, ponieważ masowo zaczął on być wykupowany przez Chiny, niezależnie od jego ceny. W Państwie Środka doszło do sytuacji, gdzie wyłączany był prąd w miastach z uwagi na brak węgla do produkcji energii. Chiny same są jego producentem, ale ich zużycie i prądożerna gospodarka wymuszają ogromny import w tej kwestii. Jednym z głównych eksporterów światowych, który do tej pory zaopatrywał drugą gospodarkę świata w napęd jej produkcji, była Australia. Australijski węgiel jest stosunkowo tani, z uwagi na małą głębokość z której trzeba go wydobywać. Jednak stosunki chińsko-australijskie uległy znacznemu ochłodzeniu, a sama była brytyjska kolonia weszła w militarny sojusz AUKUS (od AU – Australia, UK – United Kingdom – Zjednoczone Królestwo, US – United States – Stany Zjednoczone), który w sposób oczywisty ma być odpowiedzią na wzrost siły Chin na Pacyfiku. Wszystkie te napięcia spowodowały zerwanie chińskiego importu węgla z Australii i masowe wejście Pekinu na rynki, na których wcześniej nie byli.

Z biegiem czasu sytuacja powinna się unormować, ponieważ Australia najprawdopodobniej przejmie dawnych kontrahentów m.in. Rosji i RPA, które mogą dostarczać swoje surowce Chinom. Jednak to i tak do pewnego stopnia podwyższy te ceny, z racji wydłużonej drogi transportu, vide Australia-Chiny, a na przykład Australia-Niemcy.

Wniosek z powyższych wydarzeń, szczególnie tego ostatniego, jest niestety taki, że przyszłość może przynosić coraz to kolejne powody do wzrostu inflacji. Jak widać, spory między państwami zaburzają naturalne (czyli najbardziej opłacalne ekonomicznie) szlaki handlowe i wybory konsumentów i producentów. Nie jest więc zaskoczeniem, że patrząc na konflikty o wodę tak w kontekście Nilu, czy kontroli nad rzekami w Azji przez Indie i Chiny, automatycznie możemy zobaczyć zarzewie następnych starć zbrojnych. Chiny występują też jako potencjalny powód inflacji w elektronice. Jeśli dojdzie do konfliktu militarnego między nimi, a Tajwanem, ceny podzespołów szybko wzrosną, jako że Tajwan jest jednym ze światowych liderów tej branży. A to tylko jeden z przykładów oddziaływania polityki międzynarodowej na nasze finanse.

Dodaj komentarz